W 20 minut do pięknych paznokci

Dziś pragnę się ze wszystkimi podzielić moim najnowszym odkryciem z dziedziny pielęgnacji i kosmetyki – peelingiem do paznokci. Jakkolwiek dziwacznie i śmiesznie to nie brzmi – działa absolutnie na poważnie i jest skuteczne. Niewielka tubka specyfiku, który teraz stanowi podstawę wyposażenia mojej kosmetyczki, zrewolucjonizowała moje podejście do zabiegu upiększania paznokci. Mam tu na myśli Diamentowy Peeling do skórek i paznokci Sally Hansen Diamond Strength Cuticle & Nail Refiner (ok. 10 złotych za 24g).

 Zwykle zrobienie manicure i pedicure zajmowało mi ponad godzinę, gdyż większość czasu pochłaniało porządne wymoczenie dłoni (lub stóp), nałożenie preparatu zmiękczającego skórki, odsunięcie ich specjalnym kopytkiem i wycięcie cążkami. Drugą czynnością, która absorbowała zdecydowanie za dużo czasu, było wygładzanie płytki paznokcia za pomocą czteropłaszczyznowej polerki. Kolejne etapy, takie jak nadawanie paznokciom pożądanego kształtu za pomocą pilniczka i malowanie ich były już tylko krótkotrwałymi pracami. Jednak wszystko zmieniło się, gdy zaczęłam stosować peeling do paznokci. Gdybym nie dostała go w prezencie od siostry, zapewne nigdy nie zdecydowałabym się na zakupienie takowego kosmetyku. Dotąd nie widziałam potrzeby używania środka o takim działaniu na płytkę paznokcia.  Okazało się jednak, że przez wiele lat żyłam w stanie niewiedzy, bowiem paznokcie wymagają tak samo regularnego złuszczania, jak skóra twarzy czy stóp!

Już po pierwszym zastosowaniu preparatu odczuwałam różnicę. Paznokcie były gładsze, a skórki bardziej miękkie. W kilka dni później powtórzyłam aplikację specyfiku. Kolejne zmiany na lepsze znów były widoczne. Zaczęłam zatem regularnie stosować peeling na paznokcie i skórę wokół nich. Wystarczyło wmasowywać kosmetyk przez zaledwie 60 sekund, co daje tylko dziesięciominutową fazę pielęgnacji obu rąk.

Po dwóch tygodniach z zachwytem odkryłam, że drobinki diamentowego pyłku i naturalny pumeks połączone z masłem shea zdziałały prawdziwe cuda na moich paznokciach i skórkach! Płytka ujednoliciła się i spłyciły się nieestetyczne bruzdy (przez które równomierne nałożenie lakieru było niemożliwe) oraz przestała się rozdwajać! Prócz tego skórki odrastały o wiele, wiele wolniej, były słabsze i delikatniejsze i nie wymagały już wycinania cążkami. Teraz wystarczy je delikatnie odsuwać drewnianym patyczkiem.  Zniknęły też bardzo brzydkie zadziorki, które do tej pory były u mnie na porządku dziennym.

Regularne złuszczanie rogowej warstwy naskórka i delikatne polerowanie płytki paznokcia wpłynęły na widoczną poprawę wyglądu moich dłoni. Teraz zrobienie manicure zajmuje mi raptem dwadzieścia minut – nie muszę już bowiem poświęcać czasu na walkę z przerośniętymi skórkami. Wystarczy tylko wmasować peeling, spiłować paznokcie i nanieść wybrany lakier. Dziecinnie proste i bajecznie błyskawiczne! Systematyczna eksfoliacja sprawiła, że pozbyłam się jednego ze swoich największych problemów z paznokciami. Dziś mój manicure to krótki, rutynowy i przyjemny zabieg, a nie długotrwała operacja, do której bardzo ciężko było się w ogóle zabrać, gdyż efekt był niewspółmierny z nakładem pracy.

Tworzenie stron internetowych - Kreator stron WW